wtorek, 3 maja 2016

Z czym to się... szyje?

Pół żartem, pół serio?
Poniekąd...
Będzie pół amatorsko, pół fachowo :)
Pierwsze, bo odzieżówkę skończyłam ponad 20 lat temu i w zawodzie prawie nie pracowałam. Uszyłam kilka letnich sukienek (nawet fajnych), które "wsadziła" do swojego sklepu sąsiadka, żeby się nade mną zlitować :) Lubiła mnie chyba w takim razie :)
Drugie, bo jednak mam po szkole zawód technika odzieżowego o specjalności modelowanie odzieży. Z tym modelowaniem jest jednak pewien problem: taka ze mnie "modelarka" jak z Czerwonego Kapturka Zajączek Wielkanocny :)
Ale to, co najważniejsze - szyję. I chcę swoimi umiejętnościami dzielić się z innymi. Sporo rzeczy uszyłam córce, sobie. Przyjaciółce też co nieco uszyłam, choć pewnie będzie protestować, bo były to jedynie dwie bluzki i na tym się skończyło :) Miałam uszyć dom dla jej psa, ale rozeszło się po kościach, bo jednak taniej wychodzi kupno tzw. gotowca. Zakup tkaniny na taki domek jest droższy niż zakup gotowego w hipermarkecie - taka prawda bolesna, niestety.
Poskracałam kilka par portek męskich, które do tej pory są w użytkowaniu, więc można domniemywać, że da się w tym chodzić :)
Spod mojej kochanej maszyny, wyszło też kilka artykułów pościelowych dla dzieci, czapeczek i kompletów zimowych. Młodzież również dumnie nosi moje dziwaczne nakrycia głowy, których chyba sama bym nie włożyła. Ale ta młodzież dzisiaj to taka sama dziwna jak te moje kaptury dla nich :)
Nie jestem jednak fachowcem, który posiada niepodważalną wiedzę na temat szycia. Szyję, bo lubię to robić. Morduję tym stres po ciężkiej pracy. Nie lubię go, bo mnie denerwuje. Siadam więc do maszyny i popełniam swoje cuda w taki sposób, w jaki najlepiej potrafię.
Będę starała się zamieszczać różne tutoriale (czytaj: krok po kroku), może uda się zamieścić film z tutkiem, na którym pokażę jak dokonać niemożliwego :P, zamieszczę opisy, które - bardzo bym chciała - będą pomocne nawet dla początkującej krawcowej. A może, jak będę mieć wenę i skończę wreszcie remont w kuchni wywalając oprzyrządowania kuchenne z salonu tam, gdzie jest ich miejsce, pokażę jak z gotowego ciucha zrobić formę. A czemu nie? Tak powstawały właśnie bluzki dla mojej córy, dla przyjaciółki i dla mnie.
Na czym szyję? Na maszynie, która poddawana jest krytyce ze względu na upływający czas i różne zmiany z tym czasem związane, które Łucznik wprowadził i przez które jest bardzo nielubiany przez użytkowniczki nigdy nawet na nim nie szyjące. Taka siła rozpędu chyba... Ja go lubię, szyję na nim od zawsze zmieniając jedynie model. Skoro moja babcia mogła szyć na takiej maszynie mundury dla żołnierzy podczas wojny to dlaczego ja mam nie móc szyć swoich dziwolągów? :) Wiem, że w tamtych czasach Łucznik to był czołg. Ciężka maszyna, tylko lufy brakowało :) Czemu Łucznik? A no taka sama siła rozpędu jak kilka linijek wyżej. Po prostu lubię go i już.
Zastanowię się więc od czego zacznę i niebawem zamieszczę coś, co może przyda się jakiemuś napaleńcowi, który jeszcze nie wie, że nim jest :) i będzie miał ochotę uzupełnić swoje zasoby mieszkaniowe o maszynę, jeśli jej jeszcze nie posiada :) Najwyższa pora więc, aby swoje zainteresowania poszerzyć o setne hobby. Zabroni ktoś? No chyba nie :)
Zatem do dzieła: idę myśleć, co wykombinować :)


1 komentarz:

  1. To ja, Twoja przyjaciółka i potwierdzam zdolności, kreatywności, wymyślności i jeszcze wiele innych możliwości, o których Kasia wie i o których Kasia jeszcze nie wie:)
    Ja wiem i wierzę w nią!!!!

    p.s.Ale jestem szczęśliwa, że znalazłam się w tym ciekawym pierwszym "szyciu"..hihi

    OdpowiedzUsuń